W poszukiwaniu krokusów na Turbaczu

schronisko turbacz
Turbacz. Najwyższy szczyt  w pasmie gorczańskim, zaliczany do korony gór Polski, o wysokości 1310m. Szczyt, który łaził za mną od wielu lat, ale zawsze jakoś nie było mi na niego po drodze.

Tym razem plan jest taki, żeby jednak na niego spróbować wejść. Jest marcowa, wczesna wiosna, pogoda słoneczna, chociaż liczymy się z tym, że  zarówno błoto jak i śnieg na szlaku możemy spotkać, ale co tam,  idziemy! Mamy oczywiście złudną nadzieję, że pierwsze krokusy na Turbaczu już będą, ale pewności żadnej.

Nasz kolejny, jednodniowy wypad w góry zaczynamy  w nieco sennym, porannym busie z Krakowa do Nowego Targu. Stamtąd można przejść przez miasto i dotrzeć do żółtego szlaku zaczynającego się na przystanku Kowaniec.  Ponieważ jednak  jest nas trzy, postanawiamy jednogłośnie  wybrać opcję taryfy stojącej pod dworcem, a  rozgadany kierowca dowozi nas pod sam szlak o wiele dalej niż zaplanowałyśmy. Ale nie narzekamy. Koszty dzielimy  na trzy, więc wychodzi niewiele ponad 5zl na głowę.  Pogoda jest iście wiosenna, towarzystwo cudowne, humor nam wszystkim dopisuje- to idziemy w górę. Już zielonym szlakiem.

No i są wiosenne krokusy! Z jednej strony chęć natychmiastowego postoju,   z drugiej szybka optymistyczna myśl, że na pewno dalej będzie ich jeszcze więcej, więc fotki zostawiamy sobie na później. W końcu krokusy na turbaczu już na pewno będą. Mamy ze sobą mapę, bo plotkowanie  jest przyjemne, ale jednak powoduje, że owszem idziemy pod górę, tylko trochę nie tędy, gdzie chciałybyśmy. Następuje szybka orientacja w terenie i równie szybko wracamy. Nikt nie mówił, że będzie  łatwo i bez przeszkód przecież.

krokusy na turbaczu
wariacjezaminum.pl

Na szlaku ludzi bardzo mało,  mam wrażenie że błoto i śnieg skutecznie zmniejsza ilość turystów w górach. I super, chodzenie w tłumie to żadna frajda jest. Właściwie to nie wiem czy więcej jest błota czy więcej śniegu.

Jakoś o 9  zaczęłyśmy swoje spokojne włażenie w odpowiednim kierunku, każda idzie swoim tempem, dlatego raz plotkujemy więcej, a raz mniej. Gdzieś w połowie drogi robimy sobie nieco dłuższą przerwę. Na zabrane kanapki, herbatę i czekoladę, której spory zapas mamy ze sobą. Jest całkiem dobrze, chociaż jeszcze kawał błotnisto- śnieżnej drogi nadal przed nami. Ludzi coraz więcej, chociaż nie ma na co narzekać, jeszcze nie deptamy sobie wzajemnie po śladach.

turbacz w marcu
wariacjezaminimum

Punkt 1200 już jesteśmy  na nieco łysawym szczycie Turbacza, czyli dotarłyśmy tutaj w 3h. To całkiem nieźle, jak na te nie do końca idealne warunki wczesnej wiosny.

Na szczycie osób niewiele, za to pełno śniegu, zimno, pusto i do tego wieje. Ale warto było, mimo że jest dość mgliście i niestety dokoła prawie nic nie widać. Trochę szkoda, ale trudno. No i krokusów w tym śniegu nie dojrzałyśmy jednak.

schronisko turbacz
wariacjezaminimum.pl

Mimo wszystko, zmęczone ale  uszczęśliwione swoim osiągnięciem idziemy odpocząć w schronisku PTTK na Turbaczu. Jeszcze czeka nas dzisiaj  droga powrotna do domu.

turbacz
wariacjezaminimum.pl

Wracamy do Nowego Targu  tym razem żółtym szlakiem, który nieco łagodniejszy jest ale równie błotnisty i śnieżny, miejscami nieco oblodzony, na szczęście nie za często.

I nagle! tak znikąd krokusy!!

krokusy na turbaczu
wariacjezaminimum.pl

Śliczne fioletowe wiosenne kwiatki, dopiero co rozkwitające na polanie, prawie już przy zejściu z gór.Radość i uśmiech. Krokusy to znak, że wiosna budzi się do życia,  a nasz wypad w poszukiwaniu krokusów na Turbaczu jednogłośnie uznajemy za zakończony sukcesem.

krokusy w gorcach
wariacjezaminimum.pl

Wiemy, że tydzień te polany będą całe fioletowe, ale za tydzień nas tu nie będzie, więc korzystamy z tego co jest teraz. Wiosna! Może podczas kolejnego, już planowanego wypadu będzie mniej ślisko i mniej błota. Wracamy, coraz wolniej w dół suchą, betonową drogą.

Ta wędrówka w dół najbardziej dała mi się we znaki, buty zabłocone i nieco mokre, a stuptupy i spodnie nadają się do prania po powrocie. Zmęczone, jeszcze łapiemy autobus do Nowego Targu i czas do domu. Patrzymy za szyby autobusowej i teraz bez mgły, pięknie i wyraźnie widać szczyty Tatr. Szkoda, że na będąc na Turbaczu nie było ich widać tak wyraźnie tak jak teraz, zza szyby. Trzeba tu jeszcze wrócić.


Tydzień później czytałam o  turystach w Tatrach, którzy dość tłumnie odwiedzali dolinę Chochołowską, aby zobaczyć halę pokryta krokusami.Widok absolutnie piękny, jednak cieszy mnie fakt, że może widziałam ich dużo mniej, ale za to wcześniej i zdecydowanie spokojniej.

5 Replies to “W poszukiwaniu krokusów na Turbaczu”

  1. Uwielbiam takie wędrówki i jak kiedyś będę w pobliżu, to na pewno się tam wybiorę. 🙂

    1. absolutnie warto, w tym roku pojdę znowu, dla odmiany kiedy śniegu nie będzie;)

  2. Magnes Podróży says: Odpowiedz

    Z pewnością już same wejście na Turbacz jest dużą przyjemnością. Niestety w czasie, gdy byłam w Gorcach, nie była to pora na krokusy. Szkoda, że tak daleko mieszkam.

  3. Strasznie dawno nie byłam w górach. Dzięki Twoim zdjęciom, choć na chwilę się tam przeniosłam

    1. dziękuję:)

Dodaj komentarz