Tym razem z wydawnictwa Znak Literanova trafiła w moje ręce pierwsza powieść Fak maj lajf Marcina Kąckiego, reportera i redaktora „Dużego formatu”. Tytuł brzmi nieco intrygująco, tylko czy warto? Pierwsze, co rzuca się w oczy to fakt, że jest to dosadna i pełna codziennych wulgaryzmów powieść. Jej potoczny język początkowo odrzuca. Miejscami mam wrażenie, jakbym czytała nie powieść, a oderwane notatki gazetowe, trochę bez ładu i składu.
Myślę, że autor świadomie pokazuje nam świat w prostej i realistycznej formie, nie stosując przy tym żadnych wyrafinowanych form literackich. Jednak gdzieś między wszystkimi wulgaryzmami pojawia się ponury obraz społeczeństwa. O tym jak łatwo jest obecnie manipulować informacją nie tylko przez prasę, ale przede wszystkim poprzez wszechobecne portale społecznościowe. O brutalnej władzy pieniądza. Przyznaję, lektura jest trudna w odbiorze, nie tyle przez jej codzienny i wulgarny język, ale także przez wyobrażenie sobie, że jednak gdzieś w tej fikcji literackiej tkwi odrobina prawdy.
Debiutancka powieść Marcina Kąckiego z jednej strony potwornie drażni, z drugiej strona po stronie jednak wciąga. W sposób niekonwencjonalny i kontrowersyjny obnaża on mechanizmy funkcjonowania tabloidów, prasy i mediów. Pokazuje zależności i współdziałanie pomiędzy nimi. Nie omija również celebrytów, którzy zrobią wszystko, aby utrzymać się na topie. Brutalnie pokazuje, że świat kręci wokół władzy, pieniędzy i seksu.
Nie da się obok tej lektury przejść obojętnie, gdyż budzi w czytelniku skrajne emocje. Dlaczego? Ponieważ ukazana w niej rzeczywistość przeraża i jednocześnie daje do zastanowienia się nad współczesnym światem. Światem pełnym kłamstw, manipulacji informacjami, światem pieniędzy. Jest to obraz do bólu realistyczny, smutny i przerażający. Jest to jednak zaskakująco prawdziwy obraz nas – społeczeństwa, ze wszystkimi naszymi – jako tłumu – słabościami i podatnością na wpływy innych.
Dlatego właśnie, odpowiadając sobie na postawione pytanie,czy warto sięgnąć po Fak maj lajf Marcina Kąckiego? Tak subiektywnie stwierdzam, że mimo wszystko warto. Mimo, że nie nastraja optymizmem w żadnym kierunku,mimo, że jest niełatwa w odbiorze, mimo, że momentami ma się ochotę jej nie kończyć. Ale warto, ponieważ po odłożeniu jej na półkę zostały mi w głowie pytania i chwila zastanowienia się nad ewenementem Facebooka czy innych społecznościowych portali, czy po prostu nad obrazem nas samych.. Tutaj można sprawdzić jej dostępność w księgarniach.