Tym razem, z wydawnictwa Znak Literanova dotarła do mnie powieść obyczajowa Jojo Moyes, „Razem będzie lepiej”. Nie ukrywam, w początkowych stronach byłam po prostu zła i poirytowana na Jess czyli główną bohaterkę. Trochę wkurzała mnie jej cierpliwość i naiwność, to jej ciągłe wybaczanie, udowadnianie, że ze wszystkim potrafi poradzić sobie sama. Ale jednak. Powoli i stopniowo- jej optymizm po prostu zaraża.
Bo ta kobieta jest niepoprawną optymistką, która wszędzie widzi dobre strony. Stara się aby dzieci, pomimo trudności życiowych, mimo braku kasy były szczęśliwe, stara się myśleć o ich przyszłości. Pokazuje, że czasami warto dążyć do zamierzonego celu, pomimo tego, że czasami człowiek nie ma siły i chce zrezygnować i poddać się. Że ryzyko czasami warto podjąć, mimo, że nie do końca posiada się plan na jego realizację.
Jess nie jest żadnym ideałem- popełnia błędy, ale to właśnie powoduje, że zyskała moją sympatię. Przyznaję- książka pochłonięta jednym tchem. Chyba dlatego, że jest taka mocno realistyczna- przecież na świecie jest mnóstwo kobiet w takich jak ona sytuacjach- które zostawione z dziećmi starają się wiązać koniec z końcem, pracują na kilka etatów, wszystko planują co do minuty, nie mają wsparcia znikąd, nie stać ich na jakiekolwiek nowe ciuchy, a co się da- szyją, reperują samodzielnie.
A mężczyzna- czyli ojciec jej dzieci nie poczuwa się do absolutnie żadnej odpowiedzialności i uchyla się wszelkimi znanymi mu sposobami od obowiązków alimentacyjnych.
Dodatkowo na plus- to zgrabnie i delikatne wplecione watki romantyczne i erotyczne, które dodają lekturze całkiem przyjemnej i lekkiej pikanterii. I jeszcze to, że nie trzeba spędzić kimś wielu lat żeby wiedzieć, że to ten człowiek, z którym chce się spędzić całe życie. Czasem wystarczy zupełny zbieg okoliczności i kilka totalnie zwariowanych, niezaplanowanych dni.
Ta książka zapewnia podczas czytania liczne emocje i subiektywnie twierdzę, że absolutnie warto do niej zajrzeć.