Jesień, to co roku idealny czas na gołąbki. U mnie są daniem samym w sobie i jedyne z czym je podaję to sos. Owszem, pamiętam na stołówkach szkolnych jadane z dodatkiem ziemniaków. Ale to było mięso zawinięte w liście kapusty, a obecnie zawierają jednak trochę więcej skladników. Przygotowuję ich sobie większą ilość na jesień, czyli w okolicach pierwszego listopada, aby mieć na później minimum kilka gotowych obiadów i nic nie robić.
Składniki:
- 2 główki kapusty włoskiej
- ok. 1 kg mięsa ( ja użyłam karkówki)
- 5 średniej wielkości cebul
- 700 g pieczarek
- niewielki kawałek surowego boczku
- 300 g białego ryżu
- 400 g kaszy gryczanej, palonej tym razem
- niewielki kawałek surowego boczku
- sól, pieprz
- olej do smażenia
Zaczynam od farszu, a dopiero potem zabawa z kapustą. Znowu wybrałam włoską, nie tylko dlatego, że jest lżejsza, ale mam wrażenie, że również nieco łatwiejsza w przygotowaniu gołąbków.
Ale i tak- najpierw farsz. Pieczarki myję, potem obieram i kroję w nierówne kawałki. Przy krojeniu cebuli jak zwykle poleciało kilka łez, jeszcze tylko boczek kroję w drobną kostkę. Jest dość chudy, dlatego podczas smażenia dorzucam jeszcze dwie łyżki oleju. Oczywiście wybierając bardziej tłusty kawałek boczku- nie dodawałam już oleju, ale obawiam się spalenia cebuli. Po chwili dorzucam cebulę i podsmażam przez dobrych kilka minut mieszając, aż cebula się nieco zeszkli. Chwilę później dodaję pieczarki. Mieszam i zostawiam do czasu, aż na patelni nie będzie już wody po pieczarkach. Sprawdzam to, mieszając od czasu do czasu.
Mięso myję, chociaż wiem, że zdania są podzielone w tej kwestii, ja akurat myję. Pozbawiam tłustych kawałków i kroję na mniejsze części, tak aby się do mojej maszynki zmieściły. W międzyczasie, w garnku z osoloną wodą gotuję równocześnie ryż i kaszę, krócej niż zwykle, bo tylko 10 minut.
Składniki farszu wrzucam do większej szklanej misy, doprawiam solą i solidnie pieprzem. Aby równomiernie wymieszać składniki- używam rąk, zamiast łyżek. Farsz przygotowany, jeszcze tylko kapusta. Na tyle, na ile się da wykrawam z nich głąb, pozbawiam od razu największych liści, tak żeby ich nie uszkodzić i wrzucam do garnka z wrzątkiem, aby zmiękły, a łatwiej się później zawijały. Kiedy liście już nie chcą same odchodzić, mniejszą już główkę wrzucam do wrzątku i zdejmuję widelcami liść za liściem. Wszystko odkładam na tace, aby odciekły z wody i ostygły. Pozostaje tylko ściąć grubszy nerw z każdego z liści nakładać farsz, zawijając najpierw przód, potem boki. Dokładnie i mocno, tak aby nic nie wypadło. Kiedy już skończyły się ładne i takie liście, w które można zawinąć farsz- odpuszczam. |Zostawiam trochę farszu i trochę liści na inną wenę.
Gołąbki wstawiam do dwóch naczyń żaroodpornych, podlewam je wodą i wykładam liśćmi kapusty, na wierzch również dodaję liście i przykrywam. Naczynia wkładam do zimnego piekarnika. Nastawiam temperaturę na 200 stopni Celsjusza, gdzie zostawiam je na pótorej godziny. Nie sprawdzam, nie dodaję wody. Czekam, aż się zrobią. Pachnie cudownie! Moje gołąbki znowu się udały, 25 sztuk różnej wielkości, więc spokojnie kilka jesiennych obiadów mam z głowy. Tak się zastanawiam, czy bardziej mi smakują z samym ryżem czy kaszą czy może takie jak teraz, właśnie mieszane? I nadal nie wiem, ale będę dalej kombinować w temacie gołąbków.
Oczywiście, liście kapusty jak zwykle się lekko przypaliły, no trudno. I tak są pyszne, a kasza i ryż tak się wymieszały, że nie czuję wyrazistego smaku żadnego z nich.