Gulasz. Potrawa prosto z Węgier, której podstawowymi składnikami są: mięso, cebula i papryka. U mnie wystąpiła mała modyfikacja tej tradycyjnej wersji, ponieważ papryka aktualnie kosztuje jeszcze sporo. Zastąpiłam ją selerem naciowym. Wykorzystałam też kawałek udźca indyczego. Pierwotnie, chciałam go upiec w piekarniku, w całości. Ale tak wyszło, że jednak gulasz. W nieco chudszej niż zazwyczaj wersji, czyli bez mąki. W końcu jakby nie było, wiosna w mojej kuchni zapanowała.
Składniki
- 0,5 kg udźca indyczego
- 2 cebule
- kilka sztuk łodyg selera naciowego
oraz
- sos sojowy grzybowy
- olej
- sok z połowy cytryny
- 10g korzenia imbiru
- pieprz, kardamon
- woda
Udziec indyczy myję, pozbawiam skóry i kości. Wykrawam co bardziej tłuste części. Kroję na większą kostkę. Przygotowuję zaplanowaną marynatę. W większej misce mieszam 2 łyżki sosu sojowego i 1 łyżkę oleju. Dodaję pokrojony w plasterki imbir oraz wyciśnięty sok z cytryny. Jeszcze pieprz i łyżeczka kardamonu. Mieszam, wrzucam do niej kawałki mięsa starając się, aby marynata pokryła dokładnie wszystkie kawałki. Przykrywam i wstawiam na 2h do lodówki. (Gdybym miała więcej czasu- włożyłabym na noc, ale nie miałam).
W międzyczasie przygotowuję pozostałe składniki: cebulę kroję w plasterki, selera naciowego natomiast myję, pozbawiam włókien i kroję na mniejsze kawałki. Praktycznie wszystko przygotowane. Wyciągnięte z lodówki mięso pachnie obłędnie! Czemu ja dopiero teraz ten kardamon odkryłam? Pewnie dlatego, że nie należy do tanich przypraw, ale też nie zużywam całego opakowania od razu.
Tak jak wspomniałam, w ramach małego odchudzania własnej kuchni, pominęłam obsypywanie mięsa mąką i od razu wrzuciłam je na patelnię. Obsmażam je z obu stron partiami przez kilka minut, już bez dodatkowego tłuszczu. Mniej więcej po kilku minutach, przerzucam do większego naczynia.
Na patelni ląduje cebula, którą podsmażam w resztkach pozostałej po mięsie marynaty. Dodaję do mięsa. Całość zalewam 2 szklankami wody, na najmniejszym palniku i przykrywam. Po 40 minutach, dorzucam pokrojony seler naciowy, mieszam i duszę pod przykryciem jeszcze 10 minut. Kawałki udźca są miękkie, rozpływają się w ustach. Dawno nie przyrządzałam mięsa w ten sposób. I coś mi mówi, że do takiego sposobu będę wracać częściej. U mnie taka porcja wystarczyła na dwa obiady. Raz zjadłam go z kaszą orkiszową a raz z makaronem.
Właściwie tutaj powinien być koniec. Ale nie jest. Ponieważ jak gulasz, to trzeba go jakoś zagęścić. Nie za bardzo chciałam używać mąki z wodą, więc głupia ja wpadłam na inny, trochę bez sensowny pomysł. Do części mięsa dolałam po prostu mleka, jako zagęszczacz. I jak smaku mięsa to nie zmieniło, to jednak nie powstał nie do końca taki sos o jaki mi chodziło. Następnym razem pokombinuję bardziej.