Tak się jakoś składa, że niejednokrotnie przygotowałam kotlety lub raczej placuszki z ryżu, jako tani i syty obiad, np. takie ryżowe placki. Z kaszy kotletów jeszcze nie próbowałam, więc zawsze to jakaś odmiana. Składniki są niedrogie i dostępne cały rok.
Składniki:
- 100 g kaszy pęczak
- 1 burak
- 1 cebula
- 2 łyżki oleju
- 1 łyżka sosu sojowego
- 2 łyżki mąki
- 1 łyżka musztardy
- 1 łyżka nasion słonecznika
- 1 łyżka nasion sezamu
- 1 łyżka nasion siemienia lnianego
- sól, pieprz
Pieczone kotlety z kaszy i buraków są proste, tanie i pyszne. To tak w skrócie. Ugotowania wymaga jedynie kasza, którą gotuję w osolonej wodzie ok. 40 minut. W międzyczasie rozgrzewam piekarnik do 180 stopni Celsjusza. Buraka i cebulę obieram i ścieram na grubych oczkach tarki. Mieszam z ugotowaną kaszą jęczmienną. Dodaję pozostałe składniki. Sos sojowy, olej i musztardę. Nie zapominam o mące.
Co prawda, w przepisach na pieczone kotlety z kaszy i buraków, które znalazłam m in. na tym blogu, jest napisane, żeby użyć mąki razowej. Nie znalazłam jej akurat u siebie, więc użyłam zwykłej mąki pszennej. Jeszcze tylko wszystkie nasiona wrzucam na suchą patelnię, aby je lekko podprażyć. Uważam z sezamem, aby go nie przypalić. Po krótkiej chwili dodaję ziarna do masy pęczakowo-buraczanej, która przybrała śliczny, różowy kolor.
Doprawiam lekko solą i raczej dość solidnie pieprzem. Piekarnik mam już rozgrzany, więc wilgotnymi dłońmi szybko formuję w miarę podobnej wielkości kotleciki. Układam na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. I do piekarnika, na 25 minut. Po tym czasie, obracam je na drugą stronę i dopiekam jeszcze 15 minut, łącznie 40 minut.
Po wyjęciu zjadam jeden od razu. W końcu nieparzyście mi wyszło. Pieczone kotlety z kaszy są faktycznie bardzo dobre. Z tych proporcji wyszło mi 7 sztuk, więc na 3 posiłki akurat. Jedno, co bym zmieniła, to faktycznie użyłabym mąki razowej. Mam wrażenie, że byłyby delikatniejsze, niż z mąką pszenną, której użyłam.
Część zjem w wersji obiadowej, z michą zielonych sałat, a część zabiorę na jeden dzień w góry, w wersji wegetariańskiego burgera. Taki osobisty burger cudownie smakuje na wysokości, popijany ciepłą herbatą.