Tradycyjna sałatka jarzynowa. Ileż to wariacji już popełniono na jej temat! I ciągle spotykam się z nieznanymi mi wcześniej wersjami i dodatkami. Sałatka jest prosta i znana chyba wszystkim. Pojawia się na moim stole zarówno na co dzień, jak i od święta. Czasami powstaje dlatego, że akurat zostały mi warzywa z gotowania czegoś innego, a czasami bo zwyczajnie mam na nią ochotę.
W zależności od aktualnie dostępnych w lodówce produktów oraz preferencji domowników, powstaje wersja z różnego rodzaju składników. Jeden jedyny raz do zrobienia tej sałatki zamiast noża użyłam tarki wychodząc z założenia, że przecież to to samo. Zupełnie nie było to to samo, dlatego nigdy więcej takich eksperymentów z sałatka nie robiłam. A dzisiejsza wersja jest taka
składniki:
- 3 średnie marchewki
- 1 pietruszka
- 1/2 małego selera
- 1/2 puszki groszku zielonego
- 1 jajko
- 2 ogórki kiszone
- 1-2 ziemniaki
- sól, pieprz,
- majonez, musztarda, jogurt
Wszystkie warzywa obrać, pokroić na mniejsze kawałki i ugotować w osolonej wodzie, tak ok.20-30 minut. Jedynie ziemniaków nie obierać, tylko umyć dokładnie, oddzielnie ugotować w mundurkach. Jajko ugotować na twardo. Warzywa po ugotowaniu, odsączyć i ostudzić. Jajko także ostudzić i obrać ze skorupek. I w sumie teraz można wziąć do ręki i ostry nóż i przez kolejne pół godziny wszystko kroić mozolnie w drobną kosteczkę. No można. Ale można zaopatrzyć się w taki przyrząd jak krajalnica do warzyw i cały proces przygotowania sałatki jarzynowej zajmuje ok 10 min.
Jedynie ogórki kiszone i jajka kroję nożem w drobną kostkę. Teraz , kiedy już wszystko mam gotowe, delikatnie mieszam wszystkie składniki. Następnie przygotowuję gęsty sos, czyli mieszam majonez, musztardę i jogurt, w takich proporcjach: 2 łyżki gęstego jogurtu, łyżka majonezu i 1/2 łyżeczki musztardy, a na zakończenie doprawiam solą i pieprzem.
Oczywiście kosztuję, jeszcze doprawiam. I moja całkowicie tradycyjna sałatka jarzynowa jest gotowa. Wstawiam ją do lodówki, niech się składniki przegryzą. W międzyczasie, co jakiś czas będę sprawdzać, czy już nadaje się do jedzenia.
I po takim testowaniu nagle okazuje się, że na główne danie niewiele zostaje… 😉
Oj tak:)