Placki ziemniaczane z sosem szparagowym
Podczas ostatnich porządków, wykonywanych w ramach odstresowania, odreagowywania emocjii i nie myślenia o niczym, znalazłam w czeluściach szafek kuchennych stary, nieużywany zupełnie przeze mnie malakser. Zobaczyłam jakie ma ostrza i pomyślałam, że pora zweryfikować jego możliwości. Niestety, ta pierwsza próba była nieco nieudana- bo z mięsa nie chciały się wcale zrobić zaplanowane przeze mnie śliczne słupki. Skończyło się więc na wyjęciu maszynki do mielenia mięsa i poprawieniu. To pomyślałam, że skoro nie mięso- to może placki ziemniaczane wyjdą lepiej. I ponieważ posmakowały mi jakoś szparagi w wersji kremowej, to z takim sosem będą.
Składniki
- 1kg ziemnaków
- 2 cebule
- jajko
- sól, pieprz
- 5 ząbków czosnku
- kilka sztuk zielonych szparagów
- olej
Jak wspomniałam, szparagi w wersji miksowanej posmakowały mi bardzo. Dlatego mając ochotę na niezdrowe, kaloryczne smażone placki ziemniaczane wymyśliłam sobie, że zamiast jak zwykle z sosem czosnkowym lub innym warzywno-mięsnym, tym razem zjem je z sosem z zmiksowanych szparagów. Z dodatkiem czosnku.
Ziemniaki obieram i myję, następnie kroję na mniejsze kawałki, takie aby zmieściły się w dziurę malaksera. Cebulę obieram i też kroję na mniejsze części. Mój stary malakser dość szybko wykonuje swoje zadanie- co mnie zaskakuje, tzw. odpadów jest mniej, niż kiedy używam swojej przystawki warzywnej do maszynki do mięsa. Stary ale funkcjonalny. Muszę się z nim bardziej zaprzyjaźnić bardziej.
Tymczasem masę ziemniaczaną lekko solę i pozostawiam. Zabieram się za szparagi. Z racji swojego lenistwa wybieram ostatnio zielone szparagi, których nie trzeba obierać. Myję je tylko i opłukuję, następnie kroję na plasterki, a główki przekrawam wzdłuż na połowę, jeszcze tylko odcinam twardsze końcówki. Cebulę obieram i kroję w mniejszą kostkę, a przygotowane ząbki czosnku obieram.
Przygotowuję sobie dwie patelnie- jedna większa na smażenie placków, a drugą na szparagi. Najpierw odciskam wodę z masy z ziemniaków, dodaję jajko i 2 łyżki mąki, 2 łyżki mleka. Mleko dodaję dlatego, że są wtedy takie delikatniejsze i miększe. Takie jak lubię. Nie pamiętam już, skąd ten pomysł. Doprawiam świeżo zmielonym pieprzem oraz wyciśniętymi ząbkami czosnku. Dodałam trzy, a pozostałe dodam do szparagów.
Rozgrzewam sporą ilość oleju i nakładam łyżką niewielkie placki, smażę je po kilka minut obu stron. W tym miejscu przypomniałam sobie, że zapomniałam o dodaniu cebuli do moich placków.. trudno.
W międzyczasie na drugiej patelni rozgrzewam łyżkę oleju i podsmażam pokrojoną w kostkę cebulę. Po kilku minutach dodaję pokrojone szparagi. ( A placki się smażą i pachną cudnie! 100 lat ich nie jadłam!) Po kilku minutach do szparagów dodaję kilka łyżek wody, lekko solę oraz doprawiam pieprzem. Zostawiam na kilka minut. Na koniec dodaję pozostałe, wyciśnięte ząbki czosnku i odstawiam na bok patelnię. Przekładam do wysokiego pojemnika, dodając wody i szybko miksuje na gładki, gęsty krem.
Moje placki ziemniaczane, mimo tego, że zapomniałam o cebuli do nich, są absolutnie pyszne. Doskonale komponują się z tym zielonym, delikatnym, szparagowym sosem, chociaż jeszcze jeden ząbek czosnku by mu nie zaszkodził. Pyszne, proste, tanie i kaloryczne. Czasami tak trzeba. Z kremowym sosem smakują nieźle, chociaż jak to placki ziemniaczane najlepiej smakują na zimno, wyjadane podczas przypadkowego wejścia do kuchni. A wtedy sos, mimo że jest pyszny, to nie jest niezbędny.