Lato w pełni, a moje lenistwo w kuchni trwa nieustannie. Ten przepis na makaron z cukinią i czosnkiem wyszperałam sobie na włoskiej stronie giallozafferano w ramach szukania pomysłu, co jeszcze nieskomplikowanego z cukinii można przygotować. I jak się okazuje można całkiem sporo.Przepis położył mnie na łopatki swoją prostotą i szybkością. Takiego połączenia jeszcze nie znałam. Składników głównych ma tylko trzy. Od razu przyznaję, że wizualnie wygląda tak sobie, ale smakuje całkiem nieźle. Ponieważ chwilowo nie mam na oknie świeżej bazylii, dlatego zamiast niej wykorzystałam natkę pietruszki.
Składniki:
Czas przygotowania makaronu z cukinią i czosnkiem zajmuje właściwie tyle, ile zajmuje ugotowanie makaronu. Użyłam akurat makaronu spaghetti, ponieważ taki mi jeszcze został, chociaż nic stoi na przeszkodzie, aby użyć innego typu.
Najpierw dokładnie myję i suszę cukinię. Jest całkiem młoda, więc jej nie obieram ze skórki. W międzyczasie makaron wrzucam do gotującej się i posolonej wcześniej wody. Gotuje go 7 minut czyli zgodnie z informacją na opakowaniu, ważne aby go nie rozgotować. W trakcie gotowania się makaronu cukinię ścieram na grubych oczkach wraz ze skórą, a czosnek obieram i kroję w plasterki.
Na większej patelni patelni lekko rozgrzewam oliwę i wrzucam plasterki czosnku na minutę, mieszając. Już po chwili dodaję startą cukinię, mieszam i podsmażam całość przez kilka minut. Ugotowany w tym czasie makaron odcedzam. I wszystko dobrze, tylko umknął mi zapis o tym, żeby dodać 2 łyżki wody z makaronu do tej cukinii i nie dodałam. Wtedy całość miałaby bardziej postać sosu, niż podsmażonej cukinii i na pewno łatwiej wymieszała by się z makaronem. Pomyślę o tym następnym razem. Tymczasem łącze na patelni makaron z cukinią, doprawiam świeżo mielonym pieprzem i podsmażam razem jeszcze 2 minuty. Na koniec posypuję natką pietruszki
Ten makaron z cukinią i czosnkiem jest niezły, po prostu. Na tyle, że wyjadałam go sobie prosto z patelni, zamiast kulturalnie przełożyć go na talerz, lub jak początkowo zakładałam zapakować w pudełko i zabrać sobie do pracy.
Niestety z racji tego, że został zjedzony od razu i do pracy trzeba było wymyślić coś innego. Skończyło się na ugotowanym bobie, bez dodatków.