Koniec miesiąca, do wypłaty jeszcze kilka długich dni a w portfelu pustawo czyli tradycyjne wariacje na temat naleśników czas zacząć. Nie mam pojęcia jak to jest, że gdy mam świadomość tego, że mam absolutnie mało pieniędzy do wydania to dni mi się wloką powolutku, a zupełnie inaczej biegną, kiedy mam jednak parę złotych więcej. Dziwne zjawisko w sumie. Nie ukrywam, że trochę zła jestem na siebie. Bo owszem trochę groszy odłożyłam sobie jak zwykle, ale znowu za dużo wydałam na jakieś pierdoły, nie do końca mi niezbędne. Ale mówi się trudno i zamiast marudzić bez sensu, to coś na ten obiad wykombinuję. Poszperałam szybko w zapasach i takie trzy składniki mi wpadły w oko: zielona soczewica, kasza bulgur i cebula. Czyli znowu jakiś taki wegetariański obiad mi wychodzi. Naleśniki z soczewicą i kaszą bulgur z dodatkiem podsmażonej cebulki.
Składniki:
- 100 g kaszy bulgur
- 100 g soczewicy zielonej takiej np.
- 2 cebule
- sól, pieprz, majeranek
- olej
Oraz składniki ciasta naleśnikowego czyli:
- 200g mąki pszennej
- 2 jajka
- 1 szklanka mleka
- 1 szklanka wody
- sól, pieprz,
Składniki ciasta naleśnikowego mieszam w misce trzepaczką i kiedy moim zdaniem ma odpowiednią konsystencję- odstawiam je na bok. Do garnka z gotującą się osoloną wodą wrzucam najpierw zieloną soczewicę, a po 15 minutach dodaję do niej kaszę bulgur. Kaszę wyciągnęłam z woreczka, mimo że nie jestem przekonana, czy ma to jakikolwiek wpływ na czas gotowania. Oczywiście wyleciało mi z głowy, że kasza zwiększa swoją objętość podczas gotowania. I jak już prawie wchłonęła całą wodę i powoli zaczynała przywierać do dna, to zdążyłam na szczęście zauważyć i dolać szklankę świeżej wody. Tak z dwie minuty przed tym, zanim spaliłabym garnek. Tak właśnie jest, jak ktoś znajdzie wciągającą książkę podczas gotowania.
Jeszcze obieram obie cebule i kroję w drobną kostkę. Wrzucam je na rozgrzaną patelnię z łyżką oleju i mieszam. Podsmażam tak kilka minut do czasu, aż nabierze przyjemnie złotego koloru. Odstawiam na bok. Naleśniki smażę jeden za drugim, na lekko posmarowanej patelni olejem. Jak zwykle używam pędzelka do tego.
Wszystkie składniki farszu łączę, mieszam i doprawiam. Solą, pieprzem i majerankiem. Ponieważ połączenie kaszy i soczewicy jest dość sypkie, więc prawdopodobieństwo wysypywania się z naleśników jest spore- dlatego połowę farszu miksuję na w miarę gładką masę, a drugą zostawiam w całości. Gotowe, jeszcze tylko wymieszać obie części farszu. Jest idealnie.
Nakładam farsz do jeszcze ciepłych naleśników, które są tak przyjemnie sprężyste, że bez problemu zawijają się w dowolną stronę. Syte niesamowicie te moje naleśniki z soczewicą i kaszą bulgur mi wyszły. Co prawda znowu zrobiłam je bez żadnego sosu, ale za to zjadłam z podsmażaną czerwoną kapustą. (takie tam, jeszcze poświąteczne czyszczenie lodówki ). Dwa naleśniki mi w zupełności wystarczyły, resztę zostawiłam sobie na dzień następny. Trzy składniki a mam prosty, tani i całkiem fajny obiad na dwa dni. Jak tak się uparła i dokładnie policzyła, to w 10 zł zmieściłam się spokojnie.
Pierwszy raz słyszę 🙂 ale wyglądają naprawdę zachęcająco 🙂
Takiej wariacji nie miałam jeszcze okazji spróbować 😊
nigdy takich naleśników nie jadłam, fajna alternatywa dla tych na słodko.
Bardzo ciekawe połączenie smaków. Chętnie wypróbuję
Tez tak mam że do 10 bida ;).
A naleśniki wyglądają przepysznie- ja niestety nie umiem ich robić :(,