Pasta śniadaniowa z soi i szpinaku

Takie pasty z warzyw strączkowych, jak pasta śniadaniowa z soi i szpinaku mają tą zaletę, że są przede wszystkim tanie, można ich zrobić więcej, tak na 2- 3 dni.  I są syte. Mało wystarcza, a człowiek łazi najedzony. I chyba o to właśnie chodzi.

Przykładowo, po takich 3-4 ślicznych kanapkach z wędliną i pomidorem czy ogórkiem, już po godzinie czy dwóch znowu mam ochotę na jedzenie.  Przy pastach ze strączkowych myśl, że znowu bym coś przekąsiła pojawia się nieco później, bo dopiero po ok. 3- 4 godzinach. Przynajmniej ja tak mam. Ten blog jest przecież zbiorem moich subiektywnych absolutnie myśli, czasem wspomnień i wariacji kulinarnych, więc nie zakładam podobnego czasu u innych.

Przy wielu zaletach, jednocześnie za wadę można  też uznać to, że większość  nasion strączkowych trzeba moczyć przed ugotowaniem. Minimum kilka godzin. Ale warto. Tym razem, soja patrzyła w sklepie na mnie wzrokiem „weź mnie kup mnie” no to wzięłam. Kosztowała coś niecałe 4 zeta za 0,5kg, więc będzie na parę pomysłów.  

Są różne opinie na temat wartości odżywczych soi- z jednej strony, że zdrowa, z drugiej – że genetycznie modyfikowana.  Ja subiektywnie wychodzę z założenia, że wszystko jest dla ludzi  byle z umiarem. To jak już mam soję- to ją namoczyłam i ugotowałam.

I wtedy przypomniałam sobie, że dawno żadnych kanapek nie było. Czyli będzie prosta kanapkowa pasta śniadaniowa z soi i szpinaku. Mnie wyszła całkiem zjadliwa, dlatego co jakiś czas do niej wracam. Co potrzeba  do zrobienia? 

SKŁADNIKI:

  • Ok. 1 szklanki surowych ziaren soi
  • 1 -2 kostki mrożonego szpinaku (**w sezonie na szpinak, kiedy duży pęk kosztuje 2-3 zł można dodać świeży,tylko wtedy należy go wcześniej umyć dokładnie i pokroić),
  • 1 średnia cebula,
  • 2-3 łyżki wody mineralnej,
  • 1-2 łyżki  jogurtu naturalnego
  • 2- 3 łyżki (sporo ogólnie) posiekanej natki pietruszki
  • Olej  do smażenia,
  • sól, pieprz, majeranek

Wieczór wcześniej zalać ziarna soi wodą, pozostawić na noc. Następnego dnia ugotować  wg przepisu na opakowaniu, ok. 1,5h następnie ostudzić.

W czasie stygnięcia soi, posiekać sobie cebulę, na 1 łyżce oleju podsmażyć. Potem dodać szpinak, smażyć razem kilka minut, trochę ostudzić. Do nieco ostudzonej soi, dodać kilka łyżek wody przegotowanej lub mineralnej (nie jest to niezbędne, nie wpływa na smak jakoś specjalnie, tylko zauważyłam, że po prostu łatwiej wtedy miksować ziarna), zmiksować całość na masę.

Następnie stopniowo dodawać cebulę ze szpinakiem, jogurt, oraz drobno posiekaną natkę.

Doprawić wszystko wybranymi przyprawami. U mnie solą, pieprzem oraz majerankiem. Zmiksować wszystko razem, a potem pozostaje już tylko smarować kanapki i delektować się przyjemnym smakiem całkiem wegańskiej pasty.

Dodaj komentarz