Śledzie z suszonymi pomidorami

Od  kilku lat, przygotowuję śledzie w moich dwóch, dotychczas ulubionych wersjach.  Z czosnkiem i majerankiem oraz z jabłkami i cebulą. Jednak w tym roku, w ramach poszukiwania wariacji na temat śledzia, postanowiłam zrobić jeszcze coś innego. Połączyć śledzie z suszonymi pomidorami. Ponieważ tak do końca nie jestem przekonana do powstałego smaku, przygotuję sobie kilka sztuk śledzi w takiej wersji. Pozostałe, jednak tradycyjnie z majerankiem.

Składniki:

  • 5 płatów solonych śledzi
  • 1 słoiczek suszonych pomidorów w oleju
  • świeżo mielony pieprz
  • 2 ząbki czosnku
  • 2 cebule
  • garść natki pietruszki
  • olej z pestek winogron
  • mleko

Najpierw śledzie:  Aby  wypłukać z nich nadmiar soli – wrzucam je do głębszej miski i zalewam mlekiem. Zostawiam do moczenia tak przez ok. 2 godziny. Mniej więcej po tym czasie, mleko wylewam, a śledzie opłukuję jeszcze kilkukrotnie w wodzie. Odstawiam na tacę, aby obciekły z nadmiaru wody.  W planach pierwotnych było pokrojenie śledzi i przełożenie ich warstwami z cebuli i suszonych pomidorów. Ale byłoby za prosto, więc musiałam sobie utrudnić.

Do misy blendera wrzuciłam garść pokrojonej natki pietruszki, kilka suszonych pomidorów i dwa ząbki czosnku.  Dodałam z 3 łyżki oleju z pomidorów i świeżo mielonego pieprzu. Zmiksowałam na gładką, cudnie pachnąca pastę. Cebulę pokroiłam w drobną kostkę, śledzie w paseczki, a suszone pomidory na mniejsze kawałki.

Na dno szklanego naczynia najpierw dałam 2 łyżki oleju oraz pokrojoną cebulę. Dodałam 1 łyżeczkę pasty, wymieszałam. Na to położyłam śledzie, pokrojone suszone pomidory i cebulę. Doprawiłam pieprzem. I  znowu dwie łyżki oleju. Raz używam oleju z pestek, ponieważ aktualnie taki posiadam, a raz oleju z suszonych pomidorów.

I tak warstwami w naczyniu układam: raz pastę, raz śledzie, raz cebulę, raz suszone pomidory. I 2 łyżki oleju, aby  przykryć każdą z warstw.  I kiedy tak już wszystko ładnie warstwami sobie poukładałam, to coś mi nie pasowało. Wzięłam więc dwie łyżki i całość wymieszałam delikatnie. Tak, aby nie rozwalić śledzi, ale tez tak, aby wszystkie  kawałki przeszły smakiem pasty i suszonych pomidorów.

Przykryłam folią i wstawiłam do lodówki. Teraz trwa mój ulubiony świąteczny proces, czyli przegryzanie się. Na razie wyglądają i pachną  zachęcająco. Po kilku godzinach, nie opanowałam się i skosztowałam. I cholera, naprawdę są niezłe! I  już wiem, że jednak  ich za mało zrobiłam.  Tak sobie teraz myślę, że śledzie z suszonymi pomidorami  mają już swoje miejsce na liście moich ulubionych wariacji na temat śledzia.

Dodaj komentarz