Do tofu, czyli wegańskiego serka sojowego nie jestem jakoś bardzo przekonana. Kiedyś spróbowałam wege burgera z grillowanym tofu i nawet dobry był, ale to było dawno. Małe opakowanie tofu zostało mi w lodówce po lutowym weekendzie z XXXIX festiwalem piosenki żeglarskiej Shanties. Jakoś nikt z moich przyjaciół nie chciał go jeść. Termin przydatności powoli ucieka, więc trzeba coś z niego przygotować. Chwilowo nic szczególnego mi do głowy nie przychodzi, więc zrobię je po prostu w cieście naleśnikowym.
Składniki:
- 180 g tofu naturalnego
- 2 łyżki oliwy z oliwek
- 1 łyżka musztardy
- sok z cytryny
- pieprz, sól
- mieszanka przypraw garam masala (skład: kolendra, zielony i czarny kardamon, kumin, cynamon i goździki)
- 1 łyżka nasion chia
- niewielki kawałek korzenia imbiru
oraz
- mąka
- jajko
- mleko
- olej
Niewielki kawałek tofu odciskam z wody, zostawiając na ręczniku papierowym, przyciskając całość ciężkim słoikiem. Zmieniam ręczniki dwukrotnie, aż będą suche. Następnie kroję sojowy serek na kawałki. W międzyczasie przygotowuję sobie coś, co w założeniu ma być marynatą.
Mieszam łyżkę ostrej musztardy, 2 łyżki oliwy, pieprz, sól i sok z kawałka cytryny. Po namyśle – dodaję jeszcze łyżkę nasion chia oraz kawałek startego imbiru. Z ostatniego rejsu przywiozłam sobie mieszankę przypraw garam masala, więc sypnęłam ich łyżeczkę. Mieszam. Pokrojone w średnią kostkę tofu wkładam do tak przygotowanej marynaty. Zostawiam w lodówce na kilka godzin. Jeden kawałek skosztowałam wcześniej. Hmm no może nie jest to tektura jak mówią niektórzy, ale smaku nie ma zupełnie. Mam tylko nadzieję, że efekt końcowy będzie nieco bardziej pozytywny.
Ciasto naleśnikowe przygotowuję gęste, nie dodając do niego wody. Kawałki tofu razem z gęstą marynatą na nich, maczam dokładnie w przygotowanym cieście. Smażę na rozgrzanej patelni z większą ilością oleju. Tak przez kilka minut po obu stronach. Cholera, nawet dobre to! Nie to, żebym od razu była jakimś wielkim entuzjastą wegańskiego serka sojowego, ale tofu w cieście naleśnikowym jest faktycznie całkiem smaczne. Inne. Delikatne.
Teraz mi przyszło do głowy, jak już tak wcinam kawałek za kawałkiem, że idealne do połączenia z sosem czosnkowym, albo jakimś innym ostrym. Z popełnionych u mnie błędów, to trzeba je pokroić na cieńsze plasterki, a nie taką grubą kostkę to raz, a dwa, marynatę mniej gęstą zrobić.
Także tofu -pierwsze starcie, za mną. I jestem przekonana, że będą następne. Tym bardziej, że taki kawałek serka sojowego wcale nie kosztuje miliona monet, jak jeszcze kilka lat temu. Ciasta naleśnikowego mi oczywiście zostało, więc dodałam do niego więcej mleka oraz wody i usmażyłam sobie kilka naleśników na kolejny obiad.A wogole, to można poczytać, o pomysłach, z powodowanych faktem, że Żaglowiec Pogoria kończy 40 lat