Zauważyłam, że mała przerwa w pisaniu bloga mi się niespodziewanie zrobiła. Tak jakoś wyszło – a wszystko przez to, że ostatnio działo się i to całkiem pozytywnie się działo, dlatego i czasu brakło. Przecież najpierw był 35 Międzynarodowy Festiwal piosenki żeglarskiej Shanties, gdzie czas był spędzany na ogólnie radosnym wspólnym śpiewaniu i słuchaniu szant, na długich rozmowach do białego rana z dawno nie widzianymi przyjaciółmi, na wspólnym słuchaniu pieśni rosyjskich- w niesamowitym wykonaniu grupy rosyjskiej- pieśni znanych i tych mniej znanych. I tak przez kilka dni. A potem wypadły jeszcze targi żeglarskie – a na nich oprócz oglądania i łażenia po wystawianych tam jednostkach, słuchania opowieści o przebytych rejsach, ponownie spotkania i rozmowy z przyjaciółmi o rzeczach ważnych i o pierdołach, trochę śpiewania, trochę planów rejsowych, trochę marzeń. I tak pozytywnie czas minął. Niestety….
w międzyczasie mój głos odmówił całkowicie współpracy, czego bardzo nie lubię, tym bardziej, że to moje podstawowe narzędzie pracy jest. To jak już mam chwilę nie odzywania się do świata, to pomyślałam, że może warto to wykorzystać w inny sposób? Nie dalej jak kilka dni temu, czyli zanim włączyłam opcje „gotowce” – takie moje dania, które kiedyś zrobiłam i zamroziłam na wszelki wypadek wyjmowania kiedy nie będzie mi się chciało nic zrobić (przypadek choróbska jest automatycznie opcją nie chce mi się gotować), chodziła za mną jakaś zupa, najlepiej krem- bo mało składników wymaga, na dodatek dość szybko się przygotowuje.
Tym razem to było to kolejne czyszczenie lodówki z aktualnych resztek. Wrzuciłam w sumie to, co znalazłam w lodówce i innych zakamarkach, podsmażyłam, doprawiłam, zmiksowałam i absolutnie leniwa zupa z soczewicą gotowa. Cała robota zajęła mi łącznie ok. 25 minut
Składniki
- 1 cebula
- 1/2 brokuła (wszystkie jego części, nie tylko tzw.różyczki)
- 1/4 szklanki zielonej soczewicy
- 1/4 pora
- 1-2 łyżki oleju
- 1 kromka chleba
- sól, pieprz, curry
A zrobiłam to tak, że pokroiłam najpierw wszystkie składniki, które tego wymagały na mniejsze kawałki, chociaż raczej dowolne, w końcu tak będzie się miksować i tak- więc nie starałam się specjalnie, aby wszystko było drobno czy równo. Następnie rozgrzałam w garnku z grubszym dnem 2 łyżki oleju, dorzuciłam najpierw cebulę- od razu doprawiłam pieprzem i curry. Po ok. 2 minutach dorzuciłam soczewicę, podsmażałam mieszając jednocześnie przez kolejne 2 minuty, po czym dodałam pokrojonego pora oraz brokuła. Przez kolejne 1-2 minuty wszystko się ładnie podsmażało, na koniec dolałam wody, tak trochę więcej niż 0,5l l. Doprawiłam solą i przykryłam na 15 minut.
W międzyczasie pokroiłam znaleziony kawałek chleba na kosteczkę i podsmażyłam na suchej patelni, starając się nie przypalić ich za bardzo. Zupa się fajnie gęsta zrobiła, pogotowałam ją jeszcze ok. 5 minut, po czym zostawiłam do lekkiego ostygnięcia. Zostało zmiksować całość na gładką masę, przelać do miseczki, posypać grzankami i zjadać. Z tych proporcji wyszły mi 2 pełne miseczki przyjemnie zielonej i smacznej zupy. Niestety jeszcze nie przyzwyczaiłam się do robienia na wszelki wypadek zdjęć radosnych moich pomysłów kulinarnych, ale ponieważ moja leniwa zupa z soczewicą była całkiem zjadliwa, to następnym razem nie omieszkam ich zrobić. Tymczasem syrop z cebuli i inne leki trza uskuteczniać.