Nasiona chia- czyli szałwia hiszpańska. Naczytałam się dużo dobrego o tych małych ziarenkach, dlatego postanowiłam je również włączyć do swojej kuchni. Zawierają bowiem sporo błonnika pokarmowego, a także są źródłem białka oraz wielonienasyconych kwasów tłuszczowych. Samo zdrowie, jak nic. Jednak w zdecydowanej większości przepisów jakie znalazłam, są po prostu dodatkiem do śniadaniowych płatków, do deserów czy koktajli. Ale okazuje się, że mogą również świetnie zastąpić jajko.
To nie tak, że postanowiłam nagle omijać jajka w diecie, bo je lubię. Jednak w razie potrzeby, warto wiedzieć jak je zastąpić.
Opakowanie 250g jak na ziarenka tanie nie jest, (6,50 zł, czyli tak mniej więcej 2x więcej niż nasiona lnu), ale przecież nie zjadam całego od razu. Zresztą zalecane nawet jest, aby nie przekraczać dziennie 15 g, czyli ok. 4 łyżeczek nasion. Zakładam, że na jakiś czas mi tych nasionek wystarczy.
Jakoś tak złożyło, że akurat nie miałam jajek, a jednocześnie wielką ochotę na naleśniki. Mąki z ciecierzycy też jakoś nie miałam pod ręką. Pomyślałam, że to idealna okazja, aby faktycznie sprawdzić wykorzystanie nasion chia zamiast jajka. Albo wyjdą mi naleśniki, albo nie. Tak w ramach eksperymentów. Dlatego dziś przepis naleśniki z nasionami chia bez dodatku jajka.
Składniki:
- 1 szklanka mąki
- 1 szklanka mleka
- 1 szklanka wody
- 1 łyżka nasion chia (+3 łyżki wody)
- sól
- olej do smażenia
Właściwie jedyną zmianą jaką popełniłam w przygotowaniu tego ciasta naleśnikowego, jest ominięcie jajek w przepisie. Wszystko inne bez zmian. Najpierw nasiona chia wsypuję do szklanki i zalewam 3 łyżkami wody. Odstawiam na jakieś 15 minut. Po tym czasie, w większej misce mieszam mąki (u mnie mąka pszenna i 2 łyżki mąki ryżowej), dodaję mleka i wody. I tutaj- zamiast jajek dodaję namoczone już nasiona chia, oraz szczyptę soli. Mieszam dokładnie trzepaczką.
Powstałe ciasto naleśnikowe wydaje mi się ciut za gęste, więc dodaję jeszcze trochę wody. Czarne ziarenka są całkiem dobrze w nim widoczne. Przykrywam ciasto ściereczką i odstawiam na jakieś 30 minut.
W czasie odpoczywania ciasta naleśnikowego tylko dodam, że powoli zbliża się okres rozliczania z fiskusem. Jeśli nie masz jeszcze pomysłu komu oddać swój 1% podatku, to proszę wesprzyj Agnieszkę
Potem już tylko smażę cienkie naleśniki po kolei , na posmarowanej kroplą oleju patelni. Z proporcji wyszło mi tym razem 8 sztuk. Tylko dlatego, że dwa się zrobiły grubsze, niż zamierzałam.
Ku mojemu zaskoczeniu, naleśniki z nasionami chia udały się całkiem nieźle. Nie łamią się, składają się w dowolny kształt. Są delikatne. Smakują inaczej, ale są dobre. Wygląda na to, że naleśniki z nasionami chia to kolejny udany eksperyment. Farsz do nich właściwie pasuje dowolny. Ja akurat najpierw zjadłam je dość śniadaniowo, z serem i rukolą.
Następnego dnia dodałam mięso z udźca indyczego przygotowane na parze. Pyszności! Na noc wstawiłam naleśniki do lodówki przykryte wilgotną ściereczką. Następnego dnia nadal były sprężyste. Zupełnie bez problemu się składały. Takie małe ziarenka, a tyle możliwości. Już chodzą za mną muffiny z nasionami chia.